Świąteczna atmosfera to czas rozluźnienia napięć w życiu codziennym ? ale nie w NBA. Za sprawą przedłużającego się lockoutu, a w związku z tym skróconego do 66 spotkań sezonu zasadniczego rozgrywki za Oceanem wkraczają w decydującą fazę. Pomimo tego, że play ? off rozpoczną się dopiero pod koniec kwietnia znamy już większość drużyn, które udział w tym etapie mają już zagwarantowany.
Na Zachodzie pewne awansu są już zespoły Oklahomy, San Antonio oraz dwie ekipy z Los Angeles tj. Lakers i Clippers. Natomiast rywalizacja o miejsca 5-8 jest bardzo zacięta i rozstrzygnie się pomiędzy siedmioma drużynami, przy czym największe szanse na dzień dzisiejszy mają Memphis, Dallas, Denver i Houston. Pierwsze dwie z wymienionych ekip zmierzą się ze sobą już w nocy z soboty na niedzielę.
Ekipa ze stanu Tennessee to jedna z największych rewelacji tego sezonu. Właściciel klubu z Memphis Michael Heisley, choć nie pompuje w klub wielkich pieniędzy (oczywiście jak na realia NBA) może mieć powody do dumy. Grizzlies po raz drugi z rzędu mają szansę na awans do Play ? off, a przy odrobinie szczęścia są nawet w stanie powtórzyć sukces z ubiegłego sezonu w którym awansowali do półfinału Konferencji Zachodniej. Choć wykonujący znakomitą robotę Lionel Hollins, coach Memphis nie ma w składzie wielkich nazwisk to potrafił zbudować z tego bądź co bądź przeciętnego zbioru zawodników dobrze funkcjonujący zespół.
Oczywiście jak każdy zespół NBA także i Grizzlies mają swoje perełki, a największą z nich na chwilę obecną jest bez wątpienia Rudy Gay, wychowanek uczelni Connecticut, który zaliczył już udany debiut z reprezentacją Stanów Zjednoczonych na IO w Pekinie. Inną ważną postacią jest reprezentant Hiszpanii Marc Gasol, którego talent eksplodował tak na dobrą sprawę dopiero w tym sezonie, pod nieobecność kontuzjowanego przez większość rozgrywek Zacha Randolpha. W Stanach nikt już nie mówi o nazwisku Gasol, mając na uwadze wyłącznie jego starszego i bardziej utytułowanego brata z LAL, a to za sprawą znakomitej postawy Marca który w tym sezonie notuje podobne statystyki co Pau.
Memphis to ekipa walczaków, nic więc dziwnego, że do Grizzlies przylgnęła etykieta drużyny nieobliczalnej. Świadczą o tym rezultaty. Podopieczni Lionela Hollinsa potrafią pokonać na wyjeździe będącą w znakomitej formie Oklahomę Thunder, by przegrać następnie z drużyną pokroju Golden State Wariorrs. Z czego wynika takie zróznicowanie w postawie drużyny? Odpowiedź jest stosunkowo prosta ? ze stosunkowo wąskiej jak na wymagania amerykańskie ławki rezerwowych. O ile pierwsza piątka koszykarzy z FedexForum prezentuje się naprawdę okazale, o tyle o głębi składu mowy być nie może. W związku z tym koszykarze z Tennessee mają problemy z utrzymaniem odpowiedniej intensywności gry przez całe 48 minut meczu. Pokazało to m.in. ostatnie spotkanie z Dallas, gdzie Memphis dopóki na parkiecie przebywała startowa piątka potrafiło skutecznie przeciwstawić się drużynie z Teksasu, ale kiedy pojawili się na nim zmiennicy Mavs zdecydowanie odjechali gościom, wygrywając ostatecznie (95:85). Grizzlies to ekipa która solidnie prezentuje się w defensywie, skutecznie i szybko potrafi stosować transition offense, a za sprawą niskich O.J Mayo i Mike Conleya, bez trudu może przełamać pierwszą linię obrony rywala by umożliwić granie inside ? outside.
Zupełnie inne atuty mają Mavs. Ubiegłoroczne Mistrzostwo NBA chyba nawet nieco przerosło oczekiwania samych kibiców Dallas, a jak powszechnie wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Powiedzmy sobie jednak uczciwie na powtórzenie sukcesu mało kto w Teksasie liczy. Rick Carlisle nieco przebudowuje zespół, gdyż w pewnym momencie w jego składzie było zbyt wielu weteranów. Nie do końca może więc dziwić fakt, że na starcie rozgrywek ekipa z American Airlines Center miała niemałe problemy ze zgraniem. O ile Dallas dobrze prezentuje się przed własną publicznością, o tyle postawa zespołu w meczach wyjazdowych nie napawa optymizmem przed PO. Mavs wygrali zaledwie 11 z 26 spotkań na obcych parkietach, ale i u siebie zdarzają im się przykre porażki jak choćby ta z ubiegłej nocy po dogrywce z Portland (97:99). Siła drużyny z Teksasu to jak zwykle tercet Nowitzki ? Terry ? Marion, ale w przeciwieństwie do Memphis ?Kowboje? dysponują znacznie bardziej wyrównanym składem. Carter, Odom, West, Haywood, Kidd ? to wszystko gracze z ogromnym doświadczeniem, którzy w każdej chwili są w stanie przesądzić o wyniku meczu. Dallas choć by ze względu na ilość weteranów w składzie preferuje koszykówkę regulowaną, pozycyjną, bez wielkich szaleństw i zbytniego nakręcania tempa gry. Tylko w taki sposób, zespół Ricka Carlisle może dokonać czegoś wielkiego w tym sezonie, choć biorąc pod uwagę ?energetykę? zespołu do ekip pokroju Miami, Oklahomy czy Chicago wiele im jeszcze brakuje…
Kurs na Memphis 1.62, zaś za wygraną Dallas Tobet płaci 2.40