Kolejna pasjonująca noc z soboty na niedzielę czeka fanów amerykańskiej koszykówki. Za Oceanem dojdzie do kilku bardzo interesujących spotkań. Zapraszamy na zapowiedź kilku z nich.
Jako pierwsi na parkiet wybiegną koszykarze Atlanty Hawks i Minnesoty Timberwolves. Póki co tegoroczne rozgrywki lepiej przebiegają dla „Jastrzębi”, które są „czarnym koniem” w całej zawodowej lidze. Ten tydzień również był bardzo udany dla Hawks. Najpierw wygrali oni w Charlotte, potem z Chicago i New Jersey. Zwycięski pochód Atlanty zahamowała dopiero drużyna z Indianapolis. Gospodarze tydzień zakończyli po raz drugi pokonując Bobcats. Po 12 spotkaniach Atlanta ma bilans 8 zwycięstw i 4 porażek co daje jej wysokie 5 miejsce. Minnesota miała w tym roku bić się o play off. Wzmocnione robiącym za oceanem furorę Ricky Rubio, a także z Kevinem Love „Leśne Wilki” póki co zawodzą. Najdziwniejsze, jest jednak to, że drużyna z Minneapolis lepiej prezentuje się u siebie niż na wyjazdach. Obie drużyny przystąpią do tego spotkania osłabione. W barwach Hawks mogą nie wystąpić Tracy McGrady i Marvin Williams, zaś długotrwałe urazy leczą Kinrich i Al Horford. Największe braki w ekipie gości to z kolei Barea, Beasley, a występ Lee, Webstera i Millera stoi pod znakiem zapytania.
Ciężkie zadanie czeka „Szerszenie” z Nowego Orleanu. Najsłabsza drużyna Konferencji zachodniej uda się do Memphis na mecz z Grizzlies. Gospodarze w tym sezonie, podobnie jak przed rokiem mierzą w play off. Póki co nie spisują się jednak najlepiej, a przynajmniej nie tak dobrze jak powinni. Wynika to po części z kontuzji Zacka Randolpha – który jest dobrym duchem drużyny. Podczas jego nieobecności znacznie większy ciężar odpowiedzialności spoczywa na barkach Rudy Gay`a. Mistrz Olimpijski, zawiódł w meczu przeciw Oklahomie, ale odbudował się w starciu z NY Knicks. Czy i tym razem będzie fruwał nad obręczami rywala. Wiele wskazuje na to, że tak, bo New Orlean wystąpi bez kilku kluczowych zawodników. Na liście nieobecnych figurują min. Trevor Ariza i mający być największą gwiazdą zespołu Eric Gordon, były zawodnik LA Clippers oddany w wymianie za Crisa Paula. Nie wykluczone, że drużynę z Nowego Orleanu czekają potężne baty zwłaszcza, że Emeka Okafor jesdna z głównych opcji strzeleckich pod koszem będzie musiał sprostać młodszemu z braćmi Gasol – Marcowi.
Ostatnie spotkanie, które przykuło naszą uwagę to konfrontacja w Indianapolis, gdzie miejscowi Pacers zechcą pokazać, że ubiegłotygodniowe zwycięstwo w TD Garden w Bostonie nie było absolutnie dziełem przypadku. Indiana notuje najlepszy start rozgrywek od czasów kiedy w jej ekipie grali tacy koszykarze jak Reggie Miler, Marc Jackson czy Ricky Smith. Aż łezka kreci się w oku, chciałoby się rzec. Zespół Indiany, od lat konsekwentnie budowany i stopniowo wzmacniany, nie przypadkowo może pochwalić się bardzo dobrym bilansem 8 zwycięstw i 3 porażek. Co istotniejsze Pacers wygrali wszystkie 4 spotkania u siebie, a grali wcale z nie najłatwiejszymi rywalami (Hawks, Clevelenad). Drużyna weteranów z Bostonu to bez wątpienia na tu i teraz największe rozczarowanie. Doc Rivers dwoi się i troi, żeby zmobilizować drużynę do lepszej gry. Wprowadza nowe twarze, rotuje składem, ale póki co te działania na nie wiele się zdają. Choć potencjał Bostonu jest nadal ogromny, to kontuzje w składzie „Celtów’ wyraźnie hamują grę tej ekipy. Green, Daniels, Garnett i Pavlovic, to zawodnicy, którzy raczej nie zobaczymy w sobotnią noc w Indianie.
Kurs na Boston wynosi 2.40, zaś za wygraną Indiany Bwin płaci 1.55