Już dziś dojdzie do starcia Werderu Brema oraz Bayernu Monachium. Oba zespoły w ostatnim czasie notują fenomenalną formę. W przypadku drużyny Guardioli nie jest to żadna nowość, natomiast w przypadku Werderu jest to niecodzienna sytuacja.
Zielono-Biali w poprzedniej kolejce powrócili na zwycięską ściężkę po trzech meczach bez wygranej. Przełamanie dała wyjazdowa wygrana z Freiburgiem 1:0 po golu Franco di Santo, którego nie zobaczymy dziś w meczu z Bayernem z powodu pauzy z nadmiaru żółtych kartek.
Drużyna gości przyjedzie do Bremy bez najlepszego strzelca zespołu – Arjena Robbena. Holender wraz z drugim skrzydłowym – Riberym nabawił się urazu w ostatnim meczu w Lidze Mistrzów z Szachtarem Donieck, wygranym aż siedem do zera. Obaj gracze powrócą do treningów po weekendzie.
Oprócz wymienionych graczy, podopieczni Pepa Guardioli będą musieli sobie poradzić także z brakiem Alcantary oraz Javi Martineza, którzy nie są jeszcze w pełni sił. Ponadto za czerwoną kartkę pauzuje Xabi Alonso. Gospodarze zagrają osłabieni brakiem kontuzjowanych: Melvyna Lorenzena, Marnona Buscha, Alejandro Galveza, Assaniego Lukimyi oraz Ozkana Yildrima.
Mimo dzisiejszego starcia z liderem tabeli, nikt w Bremie nie myśli o porażce, a o walce o punkty.
„Ten, kto się boi, niech pozostanie w szatni, bez odwagi nie ma co się pokazywać” – powiedział Wiktor Skripnik.
Bayern nie ma fenomenalnego bilansu z drużyną z Bremy na ich stadionie. Doznał tam aż 19 porażek, wygrywał natomiast piętnaście razy. Ogólny bilans jest jednak korzystny dla podopiecznych Pepa Guardioli, którzy wygrali 46 razy, przy 26 zwycięstwach Werderu Brema, 25 razy drużyny dzieliły się punktami.
Ostatni remis pomiędzy obiema drużynami miał miejsce w 2010 roku. Osiem kolejnych spotkań padało łupem Bawarczyków, którzy czterokrotnie rozgromili Bremeńczyków: 6:1, 7:0, 5:2 oraz 6:0.
Biorąc pod uwagę dużo lepszą aktualną formę Werderu zapowiada się ciekawy mecz, który niekoniecznie będzie jednostronny.